Moje pierwsze greckie święta Wielkanocne były dość ciekawym przeżyciem…
- Ilość decybeli jakie przyjęłam w ciągu kilku dni można spokojnie porównać do nieustannie lądującego samolotu.
- Gościnność jest powalająca. To niesamowite, że nie znając języka i siedząc jak kretyn, bo nie wiesz co się do Ciebie mówi i tak czujesz się jak członek rodziny.
- Powietrze pachnące kwiatami zamieniło się w zapach przewlekłego grilla.
- Przeżyłam próbkę wojennego ataku przed kościołem. Moje przerażenie stało się hitem i źródłem wielkiej greckiej radości.
- Generalnie dynamit i fajerwerki towarzyszyły mi całe święta, bo 12 letni członek rodziny miał ich cały worek, a że niezmiennie reagowałam podskokami i polskimi przekleństwami na wybuchy, stałam się głównym celem niespodziewanych ataków.
Tutaj wybuchowa relacja sprzed kościoła:
Cudnych Świąt! Tutaj radość świetuje się wybuchowo! Καλό Πάσχα:))) warto spędzić tu Wielkanoc…:)))
Opublikowany przez Miszung Na Krecie Niedziela, 16 kwietnia 2017
- Nie spodziewałam się, że można tyle zjeść w ciągu 3 dni… Piszę teraz, bo dopiero teraz doszłam do siebie. Lekko nie było. W piątek – owoce morza w powalających ilościach, podlane raki, od soboty do poniedziałku – mięsne obżarstwo. Wszystko to na świeżym powietrzu…
- W końcu udało mi się wybrać zwycięskie jajo. Cóż za duma – pokonało 4 inne…
Podsumowując:
Święta na Krecie są wesołe, głośne, przepyszne, rodzinne i pełne radości. Warto je tutaj przeżyć, choćby dla tych dynamitów…